Ume matsuri: 3 miejsca pachnące wiosną w Tokio i okolicach

Ume matsuri: 3 miejsca pachnące wiosną w Tokio i okolicach

Granatowe niebo i różowe oraz białe kwiaty na drzewach ume w Mito, Ibaraki.

Niewiele rzeczy wywołuje u mnie stan permanentnego przygnębienia, ale tokijska zima w swojej szczytowej postaci zdecydowanie zalicza się do tego niechlubnego grona. Jest połowa stycznia, a ja już z utęsknieniem wyczekuję wiosny i odrobiny koloru w morzu otaczającego mnie betonu. Jest szaro, jest zimno, jest monotonnie.

Sytuację ratuje błękitne niebo oraz witaminy zawarte w sezonowych cytrusach wraz ze słodkimi truskawkami. I perspektywa ume matsuri, które już tuż-tuż!

Pachnie wiosną

Ume to japońska morela (powszechnie, acz mylnie nazywana śliwą, do niedawna również przeze mnie ?), czyli starsza siostra słynnej sakury. Starsza, ponieważ kwitnie na kilka tygodni przed nią. W zeszłym roku pierwsze, nieśmiałe kwiaty zaobserwowałam w swoich okolicach pod koniec stycznia, zaś połowa lutego to był już czas prawdziwej, kwiatowej uczty.

Japończycy mają dużą słabość do celebrowania kwitnących krajobrazów i choć to wiosenna sakura oraz jesienne momiji należą do tych najbardziej rozpoznawalnych i popularnych, ume wcale nie odstaje od tego grona. Co więcej, ume ma dla mnie pewną przewagę: obłędnie pachnie! Przechadzka wśród drzew kwitnącej moreli jest więc ucztą nie tylko dla oczu.

Kiedy zbliża się kwitnienie, w pociągach i na stacjach kolejowych można zobaczyć liczne reklamy zachęcające do uczestnictwa w ume matsuri, czyli celebracji kwitnienia w szczególnie znanych z tego miejscach. W zeszłym roku skorzystałam z trzech takich sugestii (nawet nie próbowałam się im opierać), a ponieważ wszystkie z nich na swój sposób mnie ujęły – chciałabym się nimi podzielić.

Jeśli więc nie macie pomysłu na to, co robić w Tokio w lutym – zachęcam do wyjścia z domu ? Uwaga, będzie dużo zdjęć!

Chram Yushima Tenjin: ume matsuri w Tokio (Bunkyo-ku)

Lokalizacja:

Yushima Tenmangu (Yushima Tenjin)
3 Chome-30-1 Yushima, Bunkyo City, Tokyo 113-0034

strona internetowa

Google Maps

Do tego chramu studenci przychodzą, aby pomodlić się o powodzenie w nauce i egzaminach. Tenjin to kami będące personifikacją uczonego, poety i polityka żyjącego w okresie Heian, który nazywał się Sugawara no Michizane. Jeden z jego wierszy poświęcony był drzewku ume, rosnącemu na terenie jego rezydencji w Kioto. Napisał go z rozpaczy, że nigdy nie będzie mu już dane go zobaczyć, gdyż po abdykacji cesarza popadł w niełaskę i został skazany na wygnanie. Obawy te okazały się prorocze.

Istnieje jednak legenda, w myśl której morelowa bohaterka wspomnianego wiersza postanowiła… polecieć za Michizane aż do miejsca jego wygnania, czyli Dazaifu na wyspie Kiusiu! Wyobrażacie to sobie?

Choć nie wiem, czy to historia Michizane zainspirowała do obsadzenia chramu Yushina Tenjin drzewkami moreli (myślę jednak, że takie podejrzenia byłyby w pełni uzasadnione), od dobrych kilkuset lat słynie on jako miejsce podziwiania ume w pełni kwitnienia. Możecie spodziewać się tutaj sporych tłumów, gdyż miejsce jest wyjątkowo urokliwe.

Ume matsuri w chramie Yushima Tenjin w Tokio.
Omikuji zawiązane na drabince przy świątyni.
Tłumy podczas ume matsuri w Yushima Tenmangu.
Występy na scenie z okazji ume matsuri przy chramie Yushima Tenjin.

Między zabudowaniami świątynnymi znajduje się posąg byka, z czym wiąże się – a jakże – kolejna legenda. Podobno podczas procesji pogrzebowej Michizane byk zaprzęgnięty do wozu z jego szczątkami uparcie stanął w miejscu i nie chciał ruszyć. Poetę pochowano się właśnie tam, a następnie zbudowano świątynię. Mowa o chramie Tenman-gū w Dazaifu.

Posąg byka na terenie Yushima Tenmangu, Bunkyo-ku.

Dotknięcie byka podobno przynosi szczęście, więc posąg był naprawdę oblegany.

Kot wygrzewający się na latarni pod kwitnącą śliwą.

Kot również cieszył się dużym powodzeniem, choć z nieco innych powodów 😉

Wracając jednak do Yushima Tenjin: w trakcie ume matsuri w okolicach świątyni wyrastają również liczne stoiska z jedzeniem, a na scenie odbywają się rozmaite występy. Warto tu zajrzeć i połączyć zwiedzanie ze spacerem po parku Ueno i dzielnicy Yanaka. Prawdę powiedziawszy liczba zwiedzających dość mocno nas przytłoczyła, więc szybko się ewakuowaliśmy.

Lizaki z cukru w kształcie zwierząt: białego królika i ptaka z kwiatami ume.

Można było zapisać się na warsztaty i samemu stworzyć takie słodkie cudo.

Tabliczki ema z wizerunkiem darumy.

Tabliczki ema. Mnóstwo ema. Nadchodzi czas egzaminów wstępnych.

Soga Bairin: ume matsuri nieopodal Tokio (Odawara)

Lokalizacja:

Okolice stacji Shimosoga
Sogabetsusho, Odawara, Prefektura Kanagawa 250-0205

strona internetowa

Google Maps

To wydarzenie częściej reklamowane jest pod hasłem Odawara Ume Matsuri, co jednak może wprawić w pewną dezorientację, gdyż owszem – w parku nieopodal zamku Odawara też są kwitnące morele, ale główną areną wydarzeń jest Soga Bairin (morelowy „zagajnik”, na który składają się trzy „ogrody”: Bessho, Hara and Nakagawara), znajdujący się przy stacji Shimosoga, 9 kilometrów dalej.

To chyba największe, a przy okazji najbardziej lokalne z miejsc na ume matsuri w okolicach Tokio. Rośnie tu ponad 35 tysięcy (!) drzewek i aż trudno mi było uwierzyć w to, że wśród odwiedzających jest tak niewielu obcokrajowców. Może to właśnie przez tę nie do końca jednoznaczną nazwę wydarzenia? 

W każdym razie, warto się tam wybrać, i to nie tylko dla widoku niekończących się rzędów kwitnących moreli. Ume matsuri ma tutaj bardzo bogaty program, a najsłynniejszą jego częścią są pokazy yabusame, czyli konnego łucznictwa.  Bardzo chciałam je zobaczyć, ale nieco zaspaliśmy i przyjechaliśmy, kiedy było już po wszystkim. Może uda się nadrobić w tym roku.

Poza tym, jak zwykle na tego typu wydarzeniach, rozkłada się tu mnóstwo stoisk z ciepłym jedzeniem oraz produktami spożywczymi, w które można zaopatrzyć się na wynos (w tym oczywiście ume przerabianymi na wszelkie sposoby, od umeboshi począwszy a na umeshu skończywszy).

Morze białych kwiatów - ume matsuri.
Wystawa fotografii z okazji ume matsuri w okolicy Odawara.
Japończycy przechadzający się wśród stoisk podczas ume matsuri w lutym.
Kwitnące ume, czyli śliwy, w okolicach Odawara w Japonii.

To właśnie w Soga Bairin zjedliśmy najlepsze warabi mochi w naszym życiu. Zrobione (ubite!) na naszych oczach, jeszcze ciepłe, przyjemnie miękkie i ciągnące… A już kilka chwil później raczyliśmy się świeżo wyciskanym sokiem z mikanów, oddychając rześkim powietrzem o słodkim zapachu kwitnących kwiatów.

Mam dużą słabość do tego miejsca, chyba największą ze wszystkich trzech, jakie przedstawiam w tym wpisie. Naprawdę polecam, szczególnie jeśli zależy Wam na maksymalnie lokalnym doświadczeniu.

Kinako mochi.
Ume matsuri w Shimo Soga niedaleko Odawara, okolice Tokio.
Portret na tle białych kwiatów ume w Shimo Soga.

Bardzo lubię portrety na tle kwitnących kwiatów. W tej lokalizacji drzewek jest tak dużo, że nie trzeba kolejkować, co w Japonii jest rzeczą dość wyjątkową.

Drzewko ume, czyli japońska śliwa (morela) obsypane różowymi kwiatami.

Kwiaty ume mogą przybierać różne kolory. Najczęściej spotyka się białe, więc na ich tle każda inna barwa od razu przykuwa uwagę. Do Shimosoga przyjechaliśmy, kiedy pełnia kwitnienia dopiero się zbliżała i tak mocno obsypanych drzewek było jeszcze stosunkowo niewiele.

Mito Kairakuen: ume matsuri nieco dalej od Tokio (Ibaraki-ken)

Lokalizacja:

1 Chome Tokiwacho, Mito, Ibaraki 310-0033

strona internetowa

Google Maps

Kairakuen to prawdziwy krajobrazowy skarb i nie bez powodu zalicza się do chlubnego grona trzech najsłynniejszych ogrodów Japonii. Powstał relatywnie niedawno, bo w XIX wieku, z inicjatywy Nariakiego Tokugawa i w swoich założeniach od samego początku miał być parkiem publicznym, co zresztą upamiętnia jego nazwa: kairakuen znaczy mniej więcej tyle, co park do wspólnego podziwiania / radowania się – z góry przepraszam za koślawe tłumaczenie, ale mam nadzieję, że udało mi się oddać ideę.

Dotychczas większość ogrodów powstawała jako inicjatywy prywatne, więc swoim gestem Nariaki Tokugawa w pewnym sensie wyznaczył nowy trend. Coś mi jednak podpowiada, że nie byłby specjalnie zachwycony, gdyby widział, że wśród Japończyków ścieżkami parku spacerują również obcokrajowcy. Był on bowiem znanym zwolennikiem izolacji Japonii i miał niemałe zasługi względem japońskiego nacjonalizmu. 

Szczęśliwie dla nas, park otwarty jest dla wszystkich i nic nie stoi na przeszkodzie, aby złożyć w nim wizytę.

Bambusowy zagajnik w Mito Kairakuen, prefektura Ibaraki.

Bambusowe lasy mają dla mnie jakąś szczególną moc przyciągania, której absolutnie nie potrafię wyjaśnić. Też tak macie?

Ume bonsai.

Drzewka ume w wersji bonsai – w sezonie można je zakupić w większości popularnych lokalizacji na ume matsuri.

Stoiska z japońskim street foodem podczas ume matsuri.

W okolicy było bardzo dużo stoisk z jedzeniem i sezonowymi omiyage.

Występ z udziałem tresowanej małpy podczas ume matsuri.

A to jeden z moich mniej ulubionych elementów matsuri…

Posrkęcany pień drzewka ume z białymi kwiatami
Japonki z parasolkami przechadzające się wśród kwitnących śliw, ume.

Podczas odwiedzin parku zajrzeliśmy do znajdującego się w nim trzypiętrowego domu, znanego jako kobuntei. Nariaki Tokugawa organizował w nim liczne spotkania z udziałem pisarzy, poetów i artystów. Oryginalna budowla spłonęła w trakcie II wojny światowej, więc dzisiejszy budynek jest jej rekonstrukcją. Udało się w niej jednak oddać ducha dawnych lat, a z wyższych pięter roztacza się przepiękny, panoramiczny widok.

Wizyta w Mito Kairakuen to dobry pomysł na jednodniową wycieczkę z Tokio, gdyż licząc od Tokyo Station, do pokonania jest nieco powyżej 100 km. Warto więc wyjechać w miarę wcześnie rano.

Park jest na tyle rozległy, że spokojnie można po nim spacerować przez kilka godzin, racząc się w międzyczasie przekąskami z licznych stoisk i oglądając okolicznościowe występy. Nam wystarczyło jeszcze czasu na odwiedziny w chramie Gokoku. W pobliżu znajduje się też świątynia buddyjska, muzeum rodu Tokugawa oraz duże jezioro (Senba), wzdłuż którego biegnie droga prowadząca do centrum miasta.

Czerwona brama tori
Beczki z sake przy chramie Gokoku w Mito, Ibaraki.
Pusta ławka wśród kwitnących drzewek ume w Mito Kairakuen.
Granatowe niebo i różowe oraz białe kwiaty na drzewach ume w Mito, Ibaraki.

Jedną z rzeczy, z których słynie prefektura Ibaraki jest nattō, czyli sfermentowane ziarna soi. To jeden z tych specjałów kuchni japońskiej, który bardzo polaryzuje obcokrajowców, ale jeśli nie mieliście jeszcze okazji spróbować – warto to zrobić podczas wizyty w parku, okazji Wam nie zabraknie. Jeśli Wam zasmakuje, zyskacie szacunek i podziw wśród mieszkańców. Mąż przekonał się osobiście 🙂

Pamiątkowe zdjęcie na tle kwitnących śliw w Ibaraki.

Trochę zmarzliśmy, ale było warto!

Białe i różowe kwiaty śliw podczas ume matsuri w Mito Kairakuen, Ibaraki.

A na koniec – moje ulubione zdjęcie.

Czy mieliście kiedyś okazję podziwiać kwitnące morele? A może znacie inne miejsca, które warto odwiedzić w sezonie na ume matsuri? Dajcie znać!

Opublikowano: 19 stycznia 2020 (Dorota Tisnek)

Bądź na bieżąco:

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

To może Cię zainteresować

"

Kultura pod strzechą. Ulubione skanseny: Tokio i okolice

Kiedy planuję swoje wyjazdy, skanseny znajdują się u mnie w czołówce miejsc, do których koniecznie chciałabym zajrzeć. Po przeprowadzce do Tokio, w ciągu pierwszych miesięcy odwiedziłam ich kilka i dziś chciałabym Was zachęcić, aby choć jeden z nich włączyć w plan swojego zwiedzania miasta i okolic. Dlaczego?

Share This