Haw Par Villa. Edukacja z piekła rodem.

Haw Par Villa. Edukacja z piekła rodem.

Fioletowa wisteria, nazywana również glicynią.

Hulaj dusza, piekła… nie ma? A jest! W Singapurze. Skierujcie tam swoje kroki do Haw Par Villa. To jedyny w swoim rodzaju park, gdzie pewien rodzinny biznes wykroczył daleko poza sprawy doczesne i skończył się misją edukacyjną w ciut osobliwym wydaniu.

[Uwaga! W dalszej części wpisu znajdują się zdjęcia, które mogą przez niektórych zostać uznane za drastyczne.]

Piekło w kulturze zajmuje miejsce szczególne. Stanowi koncept obecny w tradycjach i wierzeniach chyba wszystkich kontynentów i mimo pewnych różnic związanych z jego szczegółowymi wyobrażeniami, jedno jest pewne: piekło nie kojarzy się dobrze. Kojarzy się za to z cierpieniem, potępieniem, czy w „najlepszym” przypadku po prostu ze śmiercią.

Wizje piekła przez stulecia inspirowały nie tylko artystycznie, ale i (a może przede wszystkim?) wychowawczo. Sakramentalne bo pójdziesz do piekła słyszało zapewne wielu z nas. W wykropkowane miejsce wstawcie dowolny zakaz (nie kłam! nie grzesz!) lub nakaz (bądź grzeczny!) i voila: recepta na przywołanie niepokornego dziecka do porządku gotowa.

A gdyby tak potraktować tę receptę dosłownie? I przy okazji dowiedzieć się czegoś więcej o koncepcji moralności w kulturze chińskiej, lokalnej mitologii i legendach oraz przekonać się, co z tym wszystkim ma wspólnego… maść tygrysia?

Wprawdzie ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale jeśli akurat jesteście w Singapurze, brama Haw Par Villa stoi otworem 🙂

Tak wygląda wejście do Haw Par Villa.

A to widok z okolic 5-piętrowej pagody.

Wycieczka do piekła

Czym jest Haw Par Villa? To wymykający się definicjom “park” zlokalizowany przy Pasir Panjang Road w Singapurze. Osobiście określiłabym go mianem etnologicznego parku edukacji i rozrywki – trochę przydługie ale chyba najlepiej oddaje jego charakter. A jest to miejsce wyjątkowe pod co najmniej kilkoma względami:

  • Po pierwsze – powstało jako prezent, tj. posiadłość dla osoby prywatnej;
  • Po drugie – część terenu nieruchomości otwarta była dla zwiedzających, gdyż miała pełnić funkcje marketingowe;
  • Po trzecie – łączy w sobie elementy kultury chińskiej w bardzo szerokim znaczeniu, włączając w to buddyzm, taoizm oraz konfucjanizm;
  • Po czwarte – zagospodarowanie parku wykracza poza formy architektoniczne oraz ogród – jego główną atrakcją są liczne figury i dioramy, czyli trójwymiarowe makiety, tu akurat przedstawiające sceny nawiązujące do lokalnych wierzeń i wartości;
  • Po piąte – właśnie powstaje tam jedyne w swoim rodzaju muzeum piekła;

Wstęp na teren parku jest bezpłatny i jeśli wierzyć medialnym doniesieniom – wielu Singapurczyków pamięta swoje wizyty w tym miejscu za młodu (podobno notowano średnio milion zwiedzających rocznie w latach 70. I 80.!).

Cel? Edukacyjny. Rodzice dbali w ten sposób o właściwy rozwój moralny swoich pociech. O sposobie, w jaki ten cel realizowano w Haw Par Villa opowiem za chwil kilka.

Tygrysim skokiem do Singapuru

Historia powstania Haw Par Villa jest niemniej interesująca niż sam sposób jej zagospodarowania. Sięga XIX-wiecznej Birmy (obecnie: Myanma), gdzie przyszedł na świat Aw Boon Haw, późniejszy założyciel parku. Był on synem hakkańskiego zielarza pochodzącego z prowincji Fujian, który prowadził niewielki sklep zielarski. Utrzymywał z niego swoją żonę i trzech synów. Aw Boon Haw – syn „środkowy” jako dziecko był nieznośny i niegrzeczny do tego stopnia, że po tym, jak pobił swojego nauczyciela, ojciec odesłał go pod opiekę wuja do Chin. Warto w tym miejscu nadmienić, że Aw Boon Haw znaczy tyle, co „łagodny tygrys” ? Po śmierci ojca wrócił on do Birmy wspomóc najmłodszego brata w prowadzeniu odziedziczonego biznesu. A biznes ten dość szybko rozrósł się do rozmiarów wykraczających poza rodzinną Myanmę. Bracia wprowadzili bowiem na rynek słynną maść tygrysią.

Wersji na temat pochodzenia jej receptury krąży co najmniej kilka, ale co do jednego chyba nikt nie ma wątpliwości: że za sławą produktu stoi niepokorny, obdarzony wyjątkową marketingową smykałką Aw Boon Haw. Rodzina braci szybko stała się najbogatszą w całym Rangunie, a w ramach ekspansji na Azję Południowo-Wschodnią powstały dwa nowe biura: pierwsze w Bangkoku, zaś drugie w rozwijającym się właśnie pod okiem Brytyjczyków Singapurze. I to właśnie w Singapurze Aw Boon Haw ufundował powstanie tytułowej Haw Par Villa, która stanowiła podarunek dla jego młodszego brata.

Marketing w tygrysiej postaci.

Śmiejący się Budda. Duży, odkryty brzuch symbolizuje szczęście, dostatek i otwarte serce. Wiele osób wierzy, że dotykanie go przynosi pomyślność.

Marketing kontra moralność

Haw Par Villa znana jest również pod nazwą Tiger Balm Gardens. Jej budowę Aw Boon Haw nadzorował osobiście, a po śmierci “łagodnego tygrysa” rozwojem posiadłości zajęli się jego spadkobiercy. Zanim cały teren otwarto dla publiczności, wolny wstęp obowiązywał wyłącznie w obrębie położonych najniżej fragmentów. Miały one służyć rekreacji oraz, rzecz jasna, reklamie produktów sprzedawanych przez braci. Do dziś na ich terenie można zobaczyć słusznej wielkości figury reklamujące maść tygrysią.

Niezdyscyplinowany niegdyś Aw Boon Haw z pasją i pieczołowitością kierował pracami przy budowie figur oraz dioram, dbając nawet o odpowiednią kolorystykę (wiecie, diabeł tkwi w szczegółach ;)). Przez pewien czas w obrębie Haw Par Villa funkcjonowało mini-zoo, ale z uwagi na bezpieczeństwo zwiedzających (podobno część węży uciekła ze swoich terrariów) zrezygnowano z tego pomysłu i w zamian postawiono zwierzęce figury.

Głównym celem Haw Par Villa była jednak edukacja w zakresie cnót, wierzeń i wartości właściwych kulturze chińskiej. Przedstawiono je w sposób synkretyczny, łącząc elementy taoistyczne, buddyjskie, konfucjańskie we wspólną narrację o człowieku, jego słabościach, pokusach czyhających nań w życiu doczesnym, a także karach i potępieniu za złe uczynki. Nieco uwagi poświęcono również nadziei na lepsze życie w kolejnych wcieleniach, jednak ja nie mogłam wyzbyć się odczucia, że wizyta w tym miejscu ma wzbudzać u zwiedzających głównie strach oraz niepokój i za ich pomocą “motywować” do większej życiowej dyscypliny.

Czy obrana koncepcja parku odniosła skutki wychowawcze – nie wiem, wiem za to, że dobrze zastanowiłabym się nad wizytą w tym miejscu w towarzystwie małych dzieci. Już tłumaczę dlaczego.

Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Czyżby?

Jedną z większych atrakcji Haw Par Villa jest obecne na jej terenie przedstawienie dziesięciu sądów piekła (10 courts of hell). Dokonano go w sposób synkretyczny, łącząc buddyjski koncept Naraka, czyli piekieł (liczba mnoga użyta celowo!) z tradycyjnymi chińskimi wierzeniami dotyczącymi życia po śmierci. Aby zapoznać się z tymi dioramami, należy wejść do pieczary, której wejścia strzegą Ox-Head, czyli wyobrażenie człowieka z głową wołu oraz Horse-Face, czyli wyobrażenie człowieka z głową konia. Ich tradycyjna rola polegała na zaganianiu dusz do piekielnej bramy. Kiedy już się tam znalazły, musiały odpokutować za złe uczynki popełnione w swoim życiu.

Każdy z poszczególnych sądów „specjalizował” się w konkretnych występkach i ściśle określonych, nieuchronnych oraz bardzo surowych karach. W ramach tortur powtarzano je na nieszczęśnikach wielokrotnie. Oto kilka przykładów:

Sąd drugi:

  • Korupcja, kradzież i hazard: zamrożenie w blokach lodu
  • Prostytucja: utopienie w basenie krwi

 Sąd czwarty:

  • Unikanie podatków, odmowa zapłaty czynszu, oszustwo biznesowe: roztarcie kamiennym młotem

 Sąd piąty:

  • Pożyczkodawcy z nadmiernymi stopami procentowymi: wrzucenie na ostrza noży

 Sąd siódmy:

  • Plotkowanie, sianie niezgody wśród członków rodziny: wyrwanie języka
  • Gwałt, doprowadzenie do czyjejś śmierci: wrzucenie do woka z wrzącym olejem

 Sąd ósmy:

  • Brak synowskiego posłuszeństwa, sprawienie kłopotów rodzicom lub członkom rodziny, oszukiwanie podczas egzaminów: wyciągnięcie wnętrzności
  • Krzywdzenie innych dla własnej korzyści: rozczłonkowanie ciała

O winie i karze w każdym z sądów decydował inny sędzia-król. Wszyscy razem znani są jako 10 Królów Yamy. Yama to we wschodnioazjatyckiej mitologii gniewny duch, który miał sądzić zmarłych i sprawować władzę nad piekłem oraz cyklem reinkarnacji. Wspomniani królowie rządzili w ramach przyznanych im piekielnych instancji, ale nad całokształtem piekła „czuwał” właśnie Yama.

Twórcy Haw Par Villa zadbali o nader obrazowe przedstawienie kar za złe uczynki, zapewne ku pokrzepieniu moralności zwiedzających. Poniżej zamieszczam kilka przykładowych zdjęć – wyłącznie dla osób o mocnych nerwach!

Kara za uzależnienie od narkotyków, handel narkotykami, grabież grobów lub namawianie do przestępstwa.

Kara za krzywdzenie innych dla własnych korzyści.

Egzekucja w ramach sądu czwartego.

Kara za napad, morderstwo, gwałt.

Ci nieszczęśnicy okazali brak posłuszeństwa rodzeństwu lub rodzicom.

Wykrojenie serca jest karą za niewdzięczność, brak szacunku wobec starszych lub ucieczkę z więzienia.

Król Zhuanlun wydaje ostateczny sąd.

Na końcu tej podróży przez 10 sądów piekła pojawia się jednak płomyk nadziei. Po odbyciu tortur każdy z więźniów staje przed Królem Zhuanlunem, który dokonuje sądu ostatecznego. Następnie trafiają oni do Pawilonu Przebaczenia, gdzie starsza kobieta, Men Po, częstuje ich magiczną herbatą. Po jej wypiciu zapominają o swoich poprzednich życiach i w ramach reinkarnacji mogą narodzić się ponownie. Pod jaką postacią i co czeka na nich w przyszłości? To zależy…

Meandry kultury, fantazji i moralności

Szczęśliwie (?) Haw Par Villa na 10 sądach piekła się nie kończy, co najwyżej zaczyna! Na pozostałym terenie kompleksu znajduje się sporo interesujących obiektów architektonicznych oraz wspomnianych figur i dioram, podobno łącznie ponad 200. Można tu z bliska zapoznać się z wyobrażeniami zarówno poszczególnych postaci, jak i całych scen znanych z chińskich legend oraz mitologii. I nie tylko.

Jest tu na przykład seria dioram obrazujących słynną chińską powieść „Wędrówka na Zachód” pochodzącą z XVI wieku. Jej główny bohater, mnich Tripitaka (Tang Sanzang) wyrusza do Indii, aby zdobyć oryginalne buddyjskie pisma. W tej podróży towarzyszą mu uczniowie: Wu Kong (Król Małp), Zhu Bajie (częściowo człowiek, częściowo świnia) oraz Sha Wujing. Ich rola polega na udzielaniu mnichowi pomocy i ochrony, a okazji ku temu nie brakuje, gdyż różnorakie potwory czyhają na Tripitakę, licząc na uzyskanie nieśmiertelności po zjedzeniu jego ciała. Nagrodą za wysiłki uczniów ma być oświecenie oraz otrzymanie przebaczenia za popełnione przewiny.

Poza tym można zobaczyć liczne sceny obrazujące szczególnie ważne cnoty i wartości, istoty znane z legend i mitologii, jak również wyobrażenia zwierząt oraz postaci łączących w swojej anatomii cechy ludzkie i zwierzęce.

Scena z Fengshen Yanyi, czyli Stworzenia Bogów – chińskiej powieści z gatunku shenmo (bogowie i demony).

Żaba i żółw ujeżdżające strusie. Kontekst nie jest mi znany.

Zhu Bajie – częściowo człowiek, częściowo świnia to jeden z towarzyszy Mnicha Tripitaki.

Spodziewam się, że ta scena ma symbolizować posłuszeństwo i opiekę nad rodzicami oraz szacunek wobec przodków – cnoty wysoko cenione w tradycji konfucjańskiej.

Scena z życia codziennego w kampongu (na wsi).

Scena z legendy o wdzięcznym żółwiu, który w podzięce za wypuszczenie go do morza przez pewnego człowieka, ratuje mu życie, gdy jego statek zaczyna tonąć.

„Morze cierpienia jest nieskończone, odwróć się i powróć na brzeg. Porzuć swój miecz, odbądź pokutę i osiągnij oświecenie.” (na podstawie tłumaczeń znalezionych w sieci)

Interpretację tej sceny pozostawiono wyobraźni zwiedzających

Tej również.

Podsumowując, Haw Par Villa to naprawdę ciekawe, nieco surrealistyczne miejsce, które warto odwiedzić m.in. dla zapoznania się bliżej z inną dla nas i naszej kultury koncepcją tego, co czeka człowieka po śmierci. Można tu spędzić dobrych kilka godzin wczytując się w opisy poszczególnych obiektów, postaci i scen, starając się zrozumieć ich przesłanie. Na terenie parku znajduje się sklepik z napojami i pamiątkami, gdzie warto uciąć sobie pogawędkę z miłymi paniami z obsługi, które chętnie dopowiedzą małe co nieco o obiekcie. Można też zapisać się obchód z przewodnikiem. Szczegóły sprawdzajcie na stronie Haw Par Villa. Powstaje tam też jedyne w swoim rodzaju Muzeum Piekła.

P.S. Czy ja pisałam już, że za oglądanie tych wszystkich dobroci nie płaci się złamanego centa? Na wszelki wypadek podkreślam: wizyta w Haw Par Villa NIC nie kosztuje, wstęp jest całkowicie za darmo! (poza wizytą w towarzystwie przewodnika) I choć niektórym może być trudno w to uwierzyć – w Singapurze jest więcej interesujących miejsc dostępnych nieodpłatnie  Po szczegóły zajrzyjcie na bloga Ilony o wdzięcznej nazwie Życie na Równiku.  Miasto Lwa oferuje mnóstwo darmowych atrakcji i Ilona zebrała je dla Was w jednym poście!

Źródła

Opublikowano: 5 grudnia 2018 (Dorota Tisnek)

Bądź na bieżąco:

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

To może Cię zainteresować

"

Singapur inaczej: Kebun Baru Birdsinging Club

Są w Singapurze miejsca, do których turyści zapuszczają się niezmiernie rzadko. Są również takie, o istnieniu których nie wie część lokalnych mieszkańców. Jednym z nich jest Kebun Baru Birdsinging Club, w którym można po uszy zanurzyć się w lokalnej kulturze i zapomnieć o tym, że oficjalnie Singapur to nie miasto ptaków, tylko lwa i w dodatku jedna z najbardziej nowoczesnych metropolii świata.

Share This