Etykieta chorowania, czyli dlaczego Japończycy noszą maseczki?
Etykieta chorowania, czyli dlaczego Japończycy noszą maseczki?

Niezależnie od tego, czy na temat życia w Japonii rozmawiam z kimś, kto właśnie tu przyjechał, czy też z kimś, kto jeszcze nigdy w tym kraju nie był, temat maseczek pojawia się niemal zawsze.
– Czy to prawda, że Japończycy ciągle noszą maseczki?
– Dlaczego to robią?
– Czy to wszystko przez smog? Czy powietrze w Tokio jest naprawdę takie złe?
Ostatnimi czasy temat maseczek przeżywa w mediach swój renesans za sprawą koronawirusa, znanego już pod kryptonimem COVID-19. Skuteczność maseczek w walce z jego rozpowszechnianiem się jest poddawana w coraz większą wątpliwość, a proporcjonalnie do niej rosną pytania o zasadność ich używania. Mimo to, mieszkańcy Japonii (jak również innych krajów azjatyckich) nie tylko z nich nie rezygnują, ale wręcz zaopatrują się w jeszcze większą ich liczbę, co w prosty sposób doprowadziło do jednego: wyczyszczonych półek sklepowych i popytu, który znacznie przewyższa podaż.
Poniższe zdjęcia pochodzą z supermarketu w mojej okolicy:

Maseczek zabrakło jeszcze na początku lutego.

Za to pod koniec lutego braki pojawiły się w chusteczkach, podpaskach i papierze toaletowym.
Warto podkreślić, że w Japonii noszenie maseczek nie jest niczym nowym. Jak zatem doszło do tego, że stały się one codziennym atrybutem wielu mieszkańców, a zwyczaj ten raczej przybiera na sile, zamiast słabnąć?
Japoński socjolog, Mitsutoshi Horii, poświęcił tej tematyce jeden ze swoich artykułów naukowych, formułując wraz z Adamem Burgessem koncepcję rytuału ryzyka. Rytuał ten zapewnia poczucie elementarnej, jednostkowej sprawczości i kontroli nad niepewną sytuacją. Innymi słowy, maseczkę zakłada się po to, aby nie pozostawać całkowicie biernym wobec niebezpieczeństw (jak na przykład szalejąca grypa) czyhających w otoczeniu. To przykład czegoś, co można zrobić samemu, aby ochronić siebie i innych – choćby tylko psychologicznie.
Ale czy tylko o to chodzi? I kiedy tak właściwie to wszystko się zaczęło?
Zacznijmy od małej podróży w czasie!
Historia maseczek w Japonii
Maseczka to wynalazek medycyny zachodniej, który pod koniec XIX wieku był już powszechnie używany przez chirurgów podczas operacji, a w latach 1918-1919 pojawił się jako atrybut walki z grypą „hiszpanką” wśród ogółu mieszkańców. Z obecnej perspektywy było to tak dawno temu, że niewiele osób już o niej pamięta, a była to jedna z największych i najgroźniejszych pandemii. Najostrożniejsze szacunki mówią o 17 milionach ofiar! Sytuacja okazała się naprawdę poważna.
Obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych wprowadziły wówczas Stany Zjednoczone, jednak pomysł ten spotkał się z dużym, bardzo dużym społecznym oporem. Mówiąc wprost – znaczna liczba osób zwyczajnie ten nakaz zignorowała, choć czasem przypisuje się mu dużą rolę w opanowaniu epidemii na terenie San Francisco. Podobno niesłusznie [1].
W mieście tym posunięto się zresztą kilka kroków dalej i w pewnym momencie nakazano nosić maseczki niemal w każdej sytuacji, szczególnie jeśli wymagała ona kontaktów z innymi ludźmi. Wyjątkiem było tu spożywanie posiłków. Za złamanie nakazu można było zostać aresztowanym!
Japonia, zapoznawszy się z metodami walki z „hiszpanką” przez państwa zachodnie, również wprowadziła u siebie obowiązek noszenia maseczek, promując go jako nowoczesny sposób prewencji. Warto przy tym podkreślić, że początkowo zalecenie to dotyczyło wyłącznie osób zdrowych (obecnie, w dobie koronawirusa, jest dokładnie na odwrót [2]). Chciano w ten sposób uchronić je przed infekcją. Kaszlących oraz kichających proszono za to o używanie chusteczek lub tenugui [3] – bawełnianych „ręczników” o wszechstronnym zastosowaniu, chętnie kupowanych współcześnie jako pamiątki z Japonii.
Poniżej dwie bardzo archiwalne, bo pochodzące z 1922 roku, ilustracje promujące nowoczesne sposoby prewencji antygrypowej, a więc noszenie maseczek:

Źródło: National Institute of Public Health

Źródło: National Institute of Public Health
Niemniej, to właśnie luty 1919 roku stanowi przełomowy moment dla pojawienia się i upowszechnienia maseczek w Japonii. Noszono je w armii, noszono na ulicach, zakładano w transporcie publicznym oraz miejscach użytku publicznego. Popyt rósł na tyle, że produkcją maseczek zajmowały się nawet dziewczęta w niektórych szkołach. W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, zwyczaj ten upowszechnił się szybko i bez protestów.
Choć przedstawiciele publicznej służby zdrowia już w latach 40. i 50. głównego oręża w walce z grypą upatrywali w szczepionkach, problem z ich dostępnością spowodował, że noszenie maseczek utrzymało swoją pozycję jednego z najpowszechniejszych sposobów prewencji. Już wtedy oficjele postrzegali je jednak raczej w kategoriach społecznego zwyczaju, niż rzeczywistego środka zapobiegawczego.
Trend zakładania maseczek (przypominam – głównie przez osoby zdrowe, nie chore) utrzymał się aż do lat 70., kiedy to zaczęła rosnąć liczba osób szczepiących się przeciwko grypie. Wówczas stopniowo zaczęły one odchodzić w zapomnienie jako element walki z tą chorobą, ale wkrótce pojawiły się ponownie, w nieco innej roli.
Maseczki kontra kafunshō
Najbardziej znanym obrazkiem kojarzącym się japońską wiosną pozostaje kwitnąca sakura. Dla wielu mieszkańców ulotne piękno bladoróżowych kwiatów niknie jednak wraz z pierwszymi symptomami kafunshō.
Jest to reakcja alergiczna na pyłki kryptomerii japońskiej (jap. sugi), powszechnie i błędnie nazywanej japońskim cedrem, zaś w rzeczywistości należącej do rodziny cyprysowatych. Do grona największych roślinnych winowajców należą jeszcze cyprysik japoński (jap. hinoki) oraz brzoza (jap. shirakaba), ta ostatnia głównie na Hokkaido.

Piękne lasy sugi można zobaczyć m.in. na wyspie Sado.

Człowiek versus wiekowe sugi. Skala porównawcza 🙂
Katar, ciągłe kichanie, załzawione i swędzące oczy to kilka z najpowszechniejszych znaków rozpoznawczych kafunshō. W walce z tymi symptomami maseczki okazały się prawdziwym zbawieniem i zaczęły przeżywać swój renesans. Dla wielu osób to najłatwiej dostępny i najbardziej efektywny środek zapobiegawczy, w dodatku wolny od skutków ubocznych. Ogranicza ilość pyłków, z jakimi wchodzi się w kontakt, co choć trochę ułatwia funkcjonowanie w tym trudnym okresie.
Co ciekawe, do lat 60. Japonia nie znała tej przypadłości, jednak kafunshō oficjalnie zdiagnozowano dopiero w latach 60. (poprawione dzięki czujności Czytelniczki – dziękuję!). Od tamtego momentu aż do czasów współczesnych liczba osób cierpiących z powodu tej alergii wzrosła do około jednej czwartej populacji, a więc – w przybliżeniu – 30 milionów ludzi!
Winą za ten stan rzeczy obarcza się powojenne zalesianie Japonii, właśnie drzewami kryptomerii, wysoce cenionymi ze względu na ich drewno. Najsilniej pylą drzewa liczące 30 lat i więcej, co częściowo może wyjaśniać dlaczego dopiero w latach 60. rozpoznano tę dolegliwość. Choć obecnie nie sadzi się już nowych lasów tego gatunku, liczba cierpiących na kafunshō nie maleje. Wraz z pojawieniem się tańszych zamienników drewna, przestano prowadzić wycinkę istniejących lasów. Drzewa są coraz starsze, a produkcja pyłków przybiera na sile.
Myślę, że maseczki jako środek łagodzący objawy alergii na pyłki długo nie znikną zatem z wiosennego japońskiego krajobrazu, choć nie jest to remedium idealne i na pewno nie pomaga wszystkim.
Maseczki kontra grypa
Jak wskazuje Horii [4], po trwającej kilkanaście lat nieobecności maseczek wśród działań zapobiegających grypie, pojawiły się one w tej roli na nowo pod koniec lat 80., wraz z kryzysem zaufania wobec szczepień. Ich największy comeback we współczesnej historii kraju – nie licząc obecnej sytuacji z koronawirusem – miał jednak miejsce sporo później, bo w czasie epidemii SARS w 2003 roku oraz ptasiej grypy w roku 2004.
Tym razem jednak, maseczki oficjalnie zalecono osobom wykazującym symptomy chorobowe oraz osobom, z którymi chorzy pozostają w codziennym kontakcie. Podkreślono też, że w przypadku osób zdrowych nie stanowią one pewnego środka zapobiegawczego, a więc mimo noszenia maseczki, nadal istnieje ryzyko zarażenia.
Ostatecznie, noszenie maseczek zarekomendowano jednym i drugim z obawy przed publicznym stygmatyzowaniem osób chorych – noszenie maseczki jednoznacznie wskazywałoby, kto jest potencjalnym nosicielem choroby, co mogłoby narazić te osoby na nieprzyjemności ze strony innych.
Jak myślicie, w ilu krajach na świecie takie rozwiązanie byłoby możliwe?
Maseczki kontra smog
Jakość powietrza w Japonii – szczególnie w porównaniu do sąsiednich Chin czy Korei – jest zdecydowanie wyższa, co nie oznacza jednak, że było tak zawsze oraz że jest tak w każdym zakątku kraju. Noszenie maseczek aby uchronić się przed wdychaniem zanieczyszczeń z powietrza oczywiście się zdarza, ale nie powiedziałabym, że jest to powód numer jeden. Co więcej, nie każdy typ maseczki nadaje się do takiej ochrony [5]!
Muszę przyznać, że w „mojej”, czyli zachodniej części Tokio, cieszę się z naprawdę dobrego powietrza. Zimowa wizyta w Poznaniu przyprawiła mnie, dla porównania, o natychmiastowy ból głowy…

W mieście Fuji po raz pierwszy nabrałam dużych wątpliwości co do jakości powietrza…

Kiedy piszę te słowa, najlepsze powietrze w całej Japonii jest w okolicach Ishigaki (pref. Okinawa).
Maseczki w dobie koronawirusa
Czy choroba może mieć swój savoir-vivre? Ależ oczywiście! 🙂 Od niedawna jednym z moich ulubionych sformułowań pozostaje seki echiketto, czyli etykieta kaszlu. To nic innego, jak zestaw kilku dobrych praktyk, do których należy się stosować, aby nie rozsiewać infekcji wokół.
W 2017 roku japońskie Ministerstwo Zdrowia postanowiło połączyć siły z branżą anime i korzystając z wizerunków postaci z serii „Attack on Titan”, promowało promować dobre maniery wśród osób kaszlących. Znalazło się wśród nich również noszenie maseczek:

©HAJIME ISAYAMA, KODANSHA/”ATTACK ON TITAN” PRODUCTION COMMITTEE, publikacja w celach edukacyjnych za: Ministry of Health, Labour and Welfare

Krótkie obrazkowe seki echiketto, które dostałam wczoraj jako powiadomienie z aplikacji Disaster Preparedness Tokyo App.
Zupełnie niedawno termin seki echiketto usłyszałam jadąc pociągiem w godzinach szczytu do stacji Shinjuku. Z głośników nadano komunikat mówiący o tym, jak zachowywać się, aby zapobiec rozprzestrzenianiu koronawirusa. Było to oczywiście związane z rosnącą liczbą osób zakażonych w Japonii.
Pamiętajmy więc, aby podczas kaszlu:
- zasłaniać twarz maseczkę lub chusteczką, opcjonalnie – rękawem w zgięciu łokcia
- absolutnie nie zasłaniać twarzy dłońmi
Tyle.
Wiele osób naprawdę się do tych zasad stosuje, ale nie wszyscy. Wczoraj pasażer siedzący naprzeciwko mnie w wagonie metra solidnie kichnął zasłaniając twarz dłońmi, po czym złapał się nimi poręczy, więc… pamiętajcie o częstym i porządnym myciu rąk. To naprawdę ważne.
W Japonii maseczki pozostają oficjalnie zalecane jako element ogólnej prewencji antychorobowej. Wraz z nadejściem koronawirusa ze sklepów szybko zniknął cały zapas – maseczki nie są dostępne od dobrych 5 tygodni, jeśli nie dłużej. Doszło nawet do kradzieży 6 tysięcy sztuk ze szpitala w Kobe. Rosnącą popularnością cieszą się też filmiki DYI, zachęcające do własnoręcznej produkcji.
Ostatnimi czasy dużą poczytnością w japońskich mediach cieszył się news na temat pewnego incydentu w Fukuoce. Jeden z pasażerów lokalnego pociągu zakaszlał nie mając maseczki, więc inny… użył przycisku do awaryjnego zatrzymania pociągu i zgłosił sytuację do obsługi składu. Panowie weszli ze sobą w sprzeczkę, po czym opuścili pociąg i – jak głoszą wiadomości – pogodzili się już na peronie [6].
Niedługo później, podobna sytuacja miała miejsce w Tokio na linii Yamanote, ale tym razem nie doszło do zatrzymania pociągu [7]. Tylko kłótnia 😉
Dziś, pisząc ten tekst, dotarłam powiadomienie z aplikacji, której używam do monitorowania zagrożeń związanych m.in. z trzęsieniami ziemi czy tajfunami. Tym razem autorzy postanowili zebrać garść informacji związanych z koronawirusową oraz grypową prewencją. Oczywiście nie zabrakło seki echiketto, choć tym razem bez wspominania o maseczkach. Może to dlatego, że nie da się ich obecnie kupić?
—
Na temat maseczek można by jeszcze całkiem sporo napisać, nie poruszyłam tu na przykład kwestii związanych z unikaniem kontaktu z innymi ludźmi czy… modą. Artykuł urósłby jednak wówczas do dość monstrualnych rozmiarów, a jego publikacja przesunęłaby się dodatkowo w czasie, czego chciałam uniknąć. Mam nadzieję, że obecna forma przypadnie Wam do gustu i dowiecie się z niej czegoś nowego 🙂
Z lektury różnych tekstów oraz rozmów z japońskimi znajomymi powiedziałabym jeszcze, że noszenie maseczek jest zachowaniem wynikającym ze społecznej odpowiedzialności, szczególnie za dzieci [8] oraz osoby starsze. Na pewno nie jest to zjawisko, które ma jedną przyczynę i, oczywiście, nie każdy Japończyk maseczkę nosi.
—
A czy Wam zdarzyło się założyć maseczkę? Widzicie jakieś płynące z tego korzyści? Może rozmawialiście na ten temat ze znajomymi? Sekcja komentarzy – jak zawsze – czeka na Wasze przemyślenia!
Źródła, przypisy i dodatkowe materiały:
[1] Zob. m.in. Kamiya Gary, “A city of masks: When the flu tore through San Francisco” oraz Luckingham Bradford, “To Mask or not to Mask: A Note on the 1918 Spanish Influenza Epidemic in Tucson”.
[2] Za: World Health Organization. Pamiętajcie, aby poza noszeniem maseczek często myć ręce!
[3] Horii Mitsutoshi, “Why do the Japanese Wear Masks? A short historical review”, Faculty of Tourism and Business Management, Shumei University, Volume 14, Issue 2, 2014.
[4] Ibidem.
[5] Aby sprawdzić jakość powietrza w poszczególnych regionach Japonii (w innych krajach też można!), zaglądam na stronę The World Air Quality Index. Znajdziecie tam również informacje o polecanych typach maseczek.
[6] Zob. The Mainichi.
[7] Zob. Japan Today.
[8] Prawdę powiedziawszy, dość mocno kontrastuje mi to z zimowymi widokami gołych nóżek wystających spod mundurkowych spódnic i krótkich spodenek 😉
—
Horii Mitsutoshi, “Why do the Japanese Wear Masks? A short historical review”, Faculty of Tourism and Business Management, Shumei University, Volume 14, Issue 2, 2014.
Japan Today (incydent na linii Yamanote)
Kamiya Gary, “A city of masks: When the flu tore through San Francisco”, San Francisco Chronicle, 2015.
Luckingham Bradford, “To Mask or not to Mask: A Note on the 1918 Spanish Influenza Epidemic in Tucson”, The Journal of Arizona History Vol. 25, No. 2 (Summer, 1984), pp. 191-204.
Ministry of Health, Labour and Welfare
National Institute of Public Health
The Mainichi (incydent w Fukuoce)
The Mainichi (kradzież ze szpitala w Kobe)
Czytam z ciekawoscia, ale nie do konca zgodze sie z interpretacja odnosnie kafunsho.
Dopiero w latach 60-tych i 70-tych zaczeto interesowac sie alergiami i zaczeto przeprowadzac odpowiednie badania. Nie znaczy to, ze dolegliwosc nie byla znana wczesniej. Widze, ze wiki podaje 1963 jako rok kiedy Dr. Saito zainteresowal sie dlaczego podczas pewnej pory roku ludzie mieli objawy, i to on zorientowal sie, ze chodzi o sugi i to on jako pierwszy opisal ta dolegliowosc. Ale nie znaczy to, ze kafunsho nie bylo znane wczesniej. On po prostu jako pierwszy znalazl powod tej choroby i nadal jej fachowa nazwe.
Widze, ze to co napisalas jest bardzo podobne do wnioskow z bloga Unseen Japan (zeby nie powiedziec „przetlumaczone”), ale nie znaczy to, ze wnioski te sa w 100% prawidlowe. W starych listach mieszkancow Nikko (i Utsunomiyi) mozna przeczytac o tym jak bardzo meczyly ich katar i swedzace oczy w pewnych porach roku.
Fakt, teraz kafunsho to „narodowa” choroba, ale warto tez wziac pod uwage jak bardzo zmienil sie japonski styl zycia. Kiedys katar i czerwone, zalzawione oczy byly rzecza najzupelniej normalna (biorac pod uwage jak wiekszosc mieszkancow wiosek przyrzadzala codzienne jedzenie – gotujac na irori).
Odnosnie zalesiania Japonii kryptomeria, to pierwsze masowe zalesianie mialo miejsce w okolicach 1550 roku. Od tamtego czasu bylo kilka(nascie) fal. Ta powojenna to ostatnia fala z wielu.
Dziękuję za wnikliwą lekturę i obszerny komentarz. Pisząc akapit o kafunsho zasugerowałam się informacją z podanego w bibliografii tekstu, w którym autor (Horii Mitsutoshi) napisał wprost, że pierwszy przypadek wykryto w roku 1963. Nie eksplorowałam tego tematu głębiej, cieszę się więc z wyłapania i naprostowania nieścisłości. Nie znam wspomnianego bloga, więc trudno mi teraz wypowiedzieć się na temat zawartych w nim wniosków. Z chęcią tam jednak zajrzę.
Spodziewam się, że do współczesnej „popularności” kafunsho przyczynił się szereg czynników, obok zmiany stylu życia – również eksplozja demograficzna (więcej osób dotkniętych problemem) oraz powszechność i dostępność mass mediów (ułatwiona wymiana informacji). Zastanawiam się też teraz jak (oraz czy w ogóle?) z problemem kafunsho radziła sobie medycyna ludowa… Będę szukać, czuję się zainspirowana 🙂
Bardzo chetnie przeczytam jesli cos znajdziesz! Osobiscie mysle, ze w dawnych czasach kichanie i zalzawione oczy byly tak powszednie, ze nikt sie tym nie przejmowal. Rzecz normalna, przynajmniej wedlug tych starszych osob, ktore mialam okazje zapytac.
A, teraz rozumiem! W takim razie to nie pierwszy raz kiedy zrodla anglojezyczne i japonskie podaja ciut inne informacje. Czasami nawet bardziej niz ciut. Ciekawe dlaczego tak jest…
Niezwykle ciekawie podane informacje, na pewno stanę się osobą która „pochyli się” nad blogiem i przy okazji poznam kulturę Japonii . Mimo że świat się poniekąd „zmniejszył” na wskutek postępu technologicznego, ale jeśli chcemy „coś nowego” poznać musimy tego dotknąć. Długie zimowe wieczory nie będą już takie nużące…………………!