De la Vega o Inkach a my o nas samych. Etnocentryzm w roli głównej.
De la Vega o Inkach a my o nas samych. Etnocentryzm w roli głównej.

Etnocentryzm i europocentryzm to pojęcia-koncepcje, które śmiało można określić mianem kamieni milowych w podejściu do opisywania kultur. Dlaczego warto je znać? Jakie jest ich miejsce w etnologii a jakie w życiu nas wszystkich? Dziś o świadomym czytelnictwie słów kilka.
Dzisiejszy tekst jest moim komentarzem do obecnego cytatu miesiąca (a dokładnie miesiąca i pół z uwagi na datę uruchomienia bloga :)). Pochodzi on z książki „O Inkach uwagi prawdziwe”, której autorem jest Inca Garcilaso de la Vega. Książki wyjątkowej zarówno ze względu na osobę autora, jak i poruszaną tematykę.
Inca Garcilaso de la Vega był synem hiszpańskiego konkwistadora Sebastiána Garcilaso de la Vegi i inkaskiej księżniczki Isabel Chimpu Ocllo. Urodził się w roku 1539 w Cuzco (Peru), a zmarł w 1616. Żył zatem w okresie wczesnej konkwisty terenów Ameryki Południowej. Posługiwał się językami obojga swoich rodziców, co pozwoliło mu na poznanie i spisanie dla potomnych dziejów Imperium Inków. Jego dzieło ukazało się u progu XVII wieku i jest bezcennym źródłem informacji na temat tej części świata, szczęśliwie dostępnym również w języku polskim (posiadam wydanie Państwowego Instytutu Wydawniczego w rewelacyjnym tłumaczeniu Jana Szemińskiego).
De la Vega był wnikliwym obserwatorem i przykładał dużą wagę do źródeł przytaczanych informacji, starannie odtwarzając porządek faktograficzny oraz informując o możliwych rozbieżnościach interpretacyjnych. Z drugiej strony jego dzieło nie jest wolne od osobistych refleksji oraz ocen, które w mojej opinii nie tylko nadają książce charakteru, ale też same w sobie mogą stanowić ciekawy materiał analityczny. Dlatego jako pierwszy cytat miesiąca wybrałam poniższy fragment:
(…) ufając jednak nieskończonemu Miłosierdziu, powiadam, że w pierwszej z tych spraw stwierdzić można, iż świat jest tylko jeden, a choć nazywamy je Starym Światem i Nowym Światem, to dlatego, że ten drugi jawi nam się jako nowy, a nie dlatego, by były dwa, bo jest jeden. Wszystkim zaś, którzy by sobie jeszcze wyobrażali, że wiele jest światów, odpowiadać nie ma po co, niech sobie trwają w swoich heretyckich majaczeniach, aż się w piekle do nich rozczarują.
Powyższy cytat rozprawia się z pokutującym wówczas mitem, jakoby odkrycie nowego kontynentu było odkryciem zupełnie nowego świata. W dalszych akapitach autor rozkłada na części pierwsze kolejne, a wśród nich – czy ziemia jest płaska? Czy inne strefy klimatyczne niż umiarkowana nadają się do zamieszkania? Dla de la Vegi sprawa jest prosta: przyszło mu żyć i na terenie dzisiejszego Peru, i w Europie, może więc oprzeć się na własnych doświadczeniach życia oraz podróży między obydwoma kontynentami, a tym samym zdemaskować błędne przekonania rozpowszechnione wśród ówczesnych Europejczyków. Jest jeden świat (a nie dwa lub więcej), ziemia nie jest płaska, a żyć można również w innych strefach klimatycznych niż umiarkowana.
A gdyby powyższy cytat potraktować bardziej metaforycznie? Mógłby być na przykład krytycznym spojrzeniem na tendencję do stwarzania podziału między tym, co znane i tym, co (jeszcze) nieznane. W tym konkretnym przykładzie prowadziłby on bowiem do myślenia w kategoriach „starego” i „nowego” świata, co może mieć charakter wyłącznie umowny i subiektywny, gdyż wynikający z pozycji obserwatora – w tym przypadku mieszkańca Europy. Truizm? Oczywistość? Niekoniecznie! Niby wiemy, że tego typu podziały są względne a jednak lubimy z nich korzystać. Określenia Stary i Nowy Świat nadal znajdują się w powszechnym użyciu i odmieniane są przez wszystkie przypadki, nie zawsze ze świadomością ich umowności i względności. Uważam to za świetny pretekst do wprowadzenia w tym miejscu dwóch ważnych dla każdego świadomego czytelnika a fundamentalnych dla etnologii pojęć: etnocentryzmu i europocentryzmu.
Etnocentryzm
Etnocentryzm to nic innego, jak postawa stawiająca własną kulturę za punkt odniesienia do oceny innych kultur. Własna kultura jest przy tym wywyższana i traktowana jako pewnego rodzaju wzorzec, co prowadzi do określania innych według znanych sobie i przyjętych za jedyne słuszne kategorii.
Doskonale podsumowuje tę kwestię Ludwik Gumplowicz – polski socjolog uważany dziś za twórcę tego pojęcia[1]:
Każdy lud uważa siebie za wybranego; sobie przysądza najwyższą i najświetniejszą misyę w świecie politycznym; tylko swoje ideały nazywa pięknem; tylko swoje zwyczaje i obyczaje moralnymi; swoje kształty i postacie estetycznymi; nawet cerę swoją uważa za najładniejszą.
Powyższy cytat pochodzi z tekstu opublikowanego w 1884 (!) roku. Gumplowicz nie ma złudzeń, iż początki etnologii jako dziedziny naukowej nie były wolne od etnocentryzmu i celnie punktuje negatywne konsekwencje takiej perspektywy, określając ją wręcz jako przesąd. Przyczynia się ona w jego mniemaniu do nieuprawnionego i przesadnego uwypuklania międzykulturowych różnic przy jednoczesnym podkreślaniu rzekomej szczególności kultury własnej:
Ktokolwiek zna historyków narodowych Francyi, Niemiec, Anglii i naszych także, ten wie, że każdy z nich, opisując swój naród przyznaje mu zawsze wszelkie przymioty szlachetne, jak np. zamiłowanie swobody, waleczność, gościnność itd. a jeżeli unikając zarzutu stronniczości, wymienia także wady, to zawsze takie, które nie są bez pewnego powabu poetycznego, jak np. skłonność do bijatyk, do zbytkowania w napojach gorących itd. Ten stan dzieciństwa umiejętności nie przeminął jeszcze zupełnie w Europie.
Spostrzeżenia Gumplowicza także i dziś, a więc blisko 150 lat później, nie tracą swojej aktualności. Etnocentryzm stanowi obecnie jedno z największych możliwych nadużyć w etnologii (i nie tylko), stawiające pod znakiem zapytania naukowe kompetencje badacza i wartość poznawczą jego badań. Szczęśliwie już sam Gumplowicz dostrzegał, że:
Nie mniej jednak występuje już dziś inny kierunek i inny pogląd, bardziej umiejętny, który (…) śledząc powstanie i początki obyczajów i zwyczajów oraz istytucyj porównywa je u najrozmaitszych ludów i nie waha się stosunki i urządzenia własnego narodu stawiać na równi ze stosunkami i urządzeniami najdzikszych ludów. Wykazują one w najróżniejszych formach zawsze tę samą istotę, wynikającą z jednej i z tej samej natury ludzkiej, niezmieniającej się pod cerą białą, czarną lub żółtą, ale zmieniającą tylko formy swe w miarę większego rozwoju społecznego i w miarę różności otaczających ją warunków życia.
Ten zwrot nauki otwiera dla badań etnograficznych i antropologicznych dalekie i nowe zupełnie widnokręgi.
Nie drobnostkowa próżność narodowa, ale poważne usiłowania, odkrycia prawdy biorą dziś górę. W badaniach etnograficznych i antropologicznych ustępują coraz więcej dążności, mające na celu apoteozę jednego narodu lub, jednej rasy, a natomiast przeważa chęć zbadania natury społecznej gatunku: homo sapiens.
Wyzbycie się etnocentrycznego punktu widzenia nie jest łatwe, ba – pokuszę się o stwierdzenie, iż jest wyjątkowo trudne, ponieważ wymaga ogromnej samodyscypliny, autorefleksji i pokory, a jednocześnie zachowania otwartego umysłu. Jest to żmudny i długotrwały proces z niekoniecznie jasno zaznaczonym końcem. Dlatego, wbrew obiegowym opiniom, nie każdy może z marszu stać się badaczem kultur i nie każdy powinien o kulturach pisać.
Europocentryzm
Z punktu widzenia polskiego czytelnika i osoby zainteresowanej sprawami kulturowymi szczególne znaczenie ma europocentryzm. Jak już możecie się domyślać, jest to wersja etnocentryzmu, w której na piedestale stawia się kulturę europejską i to ona staje się punktem odniesienia dla poznania i oceny innych kultur. Jak to wygląda w praktyce?
A pamiętacie szkolne lekcje historii i przedmioty, na których pojawiały się zagadnienia kulturowe? Starożytność to przede wszystkim Grecja i Rzym. Średniowiecze – Europa. Czasy nowożytne – tu pojawiają się jeszcze Stany Zjednoczone (wiadomo, potomkowie Europejczyków). A gdzie reszta świata? Jeśli jest obecna, to niemal wyłącznie w kontekście podbojów i „odkryć”. Europejczycy „odkryli” Ameryki, „odkryli” Indie, „odkryli” Australię. Tak, jakby przed tymi „odkryciami” te kontynenty i ich mieszkańcy w ogóle nie istnieli. Nie mieli własnej historii, kultury i tożsamości. Dowiadujemy się o nich w kontekście podporządkowania i „cywilizowania” na modłę europejską. Co więcej, uczymy się głównie o europejskich naukowcach i myślicielach oraz o europejskich artystach, a książki im poświęcone dominują na księgarnianych półkach.
Choć pewnych rzeczy nie można zmienić za pomocą czarodziejskiej różdżki, dobrze jest być świadomym ograniczeń, jakie do sposobu opisywania kultur wnosi etnocentryzm. Na szczęście każdy z nas może je poznać. Etnocentryczni autorzy lubią:
- wywyższać własną kulturę,
- posługiwać się koncepcjami i kategoriami właściwymi swojej kulturze do opisu innych kultur,
- wartościować (zazwyczaj negatywnie) inne kultury,
- poddawać krytyce zjawiska zaobserwowane w innych kulturach a nieobecne we własnej,
- skupiać się na międzykulturowych różnicach, co często przybiera formę przejaskrawionych, pełnych egzotyki opisów lub opisywania kultur przez pryzmat sensacyjnych wydarzeń, którym nadają dużo ważniejszą rangę i większy zakres występowania niż ma to miejsce w rzeczywistości.
Wszystko to znacznie ogranicza wartość poznawczą etnocentrycznych materiałów (mogą to być nie tylko teksty, ale i filmy), budując w konsekwencji wizerunki niepełne, zawierające liczne uprzedzenia i stereotypy.
Pamiętajcie o tym, kiedy będziecie czytać lub słyszeć kolejne teksty o „egzotycznych” kulturach, „dziwnych zwyczajach”, „nieodkrytych ludach”, „cywilizacjach na niskim poziomie rozwoju” czy „krajach „trzeciego” (albo i pierwszego, bo czemu by nie!) świata.
Zwracajcie też uwagę na autorów – warto sobie zadawać pytania: skąd pochodzi autor? Gdzie dorastał i się kształcił? Jakie ma kompetencje aby pisać o tym, o czym pisze? Z jakich źródeł korzysta (a może, o zgrozo, nie korzysta z żadnych)? Co jeszcze o nim wiemy (a czego nie)?
Uwierzcie mi, to wszystko ma duże znaczenie dla oglądu świata, jaki jest Wam prezentowany! A Wy, jako czytelnicy macie prawo wiedzieć, macie prawo być krytyczni, sceptyczni i po prostu żądni rzetelnej informacji 🙂
Tyle na dziś. Miłego dnia!
Post Scriptum
Ponieważ potencjał krytyki jest nie tylko powszechnie znany, ale i stosowany pod postacią licznych zestawień typu „Dlaczego nie warto A, B i C” lub „X powodów, dla których Y jest złe a Z się pomylił”, postanowiłam dorzucić kamyczek do ogródka po drugiej stronie, o nazwie dobre praktyki. W ich ramach będę dla Was opracowywać zestawienia lektur, które do opisywanych tematów (kulturowych, rzecz jasna) podchodzą w sposób rzetelny i pozbawiony uprzedzeń. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten pomysł!
Źródła i przypisy:
[1] W wielu materiałach przyjmuje się jeszcze, iż termin ten został ukuty przez Williama Sumnera, amerykańskiego socjologa, który rozwijał tę koncepcję w swoich badaniach.
—
Ludwik Gumplowicz, „Macierzyństwo”, w: Prawda, nr 14, 24.3.1884, s. 159-160.
Inca Garcilasso de la Vega, „O Inkach uwagi prawdziwe”, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2017, s. 20.
Świetny tekst, gratuluje! Jego fragment wykorzystałam na lekcji wiedzy o kulturze dotyczącej etnocentryzmu:)
Och, jak się cieszę! I z tego, że wpis się przydał i z tego, że udało się poruszyć temat etnocentryzmu na szkolnej lekcji 🙂 Jestem bardzo ciekawa jej przebiegu oraz reakcji uczniów – napiszesz na ten temat coś więcej? Myślę, że dla wielu osób może być to ciekawą inspiracją.